Znany gnieźnieński fotograf Marek Lapis spróbował przywrócić zapomniany artyzm książce i zachęcić czytelnika do zatrzymania się i kosztowania sztuki. Po jubileuszu setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, fotograf zadaje pytanie – jaka ta Polska jest i co znaczą dziś jej barwy.
Jak trafnie zauważył dziennikarz Jarek „Mixer” Mikołajczyk, prowadzący spotkanie promocyjne nowej książki Marka Lapisa w Gnieźnie, Marka znano jako czarno-białego, ze względu na stylistykę jego monochromatycznych zdjęć reportażowych, teraz wreszcie ukazał nam bardziej kolorowe oblicze. Tym razem skupił się na szukaniu w przestrzeni barw narodowych Polski. Efekt jest różnorodny, jak i cała Polska ukazana na jego zdjęciach. Czy te barwy – biała i czerwona, są ze sobą nierozerwalne? Czy jeśli rozerwane, nie gryzą się i dadzą się ze sobą zszyć? – Marek jest z pewnością wybitnym fotografem. Wystarczy choć krótko prześledzić jego biografię. Zdobył nagrody na wszystkich najważniejszych konkursach. Dla mnie był zawsze fotografem dwóch kolorów – bieli i czerni, a teraz mamy biel i czerwień – mówi „Mixer” Mikołajczyk, który poprowadził rozmowę ze swoim kolegą-sąsiadem z dawnych lat spędzonych przy ul. Budowlanych. Sposobnością do spotkania z fotografem we wnętrzach Starego Ratusza była premiera jego nowego wydawnictwa „Biało-Czerwona”. To dzieło wyjątkowe, bowiem nie jest to zwyczajny album. To dzieło, które swoją formą zmusza do specjalnego traktowania, pełnego estymy i szacunku. Oprócz zdjęć autorstwa Marka, które układają się w pewną koncepcję, album jest wyśmienicie wydany i specjalnie opakowany. Fotograf apeluje wręcz do powrotu do pięknych form wydawniczych. W dobie „celulozownia” okładek płyt czy książek, taka postawa jest coraz częstsza w kulturze. – Wbrew nazwie, ta książka nie jest o fladze, a o społeczeństwie. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat przeobrażało się ono, ulegało wpływom wschodu i zachodu, pojawili się migranci. My tych zmian nie zauważamy, bo żyjemy tu i teraz. Będąc z zewnątrz i wewnątrz jednocześnie, starałem się spojrzeć na społeczeństwo przez pryzmat tych dwóch barw – białej i czerwonej i sportretować je – mówi twórca wydawnictwa.
Zdjęcia do książki powstawały w latach 2009-2017, a w tym czasie kraj bardzo się „rozjeżdżał” społecznie. – Była to dla mnie dosyć bolesna podróż, bowiem wiele z tych obrazów jest właśnie bolesnych, ale prawdziwych. Te zdjęcia nie są po to, by ilustrować, ale żeby zadawać pytania. Jeżeli ktoś choć przy jednym zdjęciu zastanowi się: „co ze mną jest nie tak? co dzieje się z naszym społeczeństwem?”, to uważam za sukces. Taka jest rola fotografa dokumentalnego – podkreśla swoją niezmienną filozofię uprawiania fotografii. Jak wspomniano wyżej, wydawnictwo nie jest zwyczajne. – To obiekt artystyczny, ponieważ użyłem sensoryki. Obiekt specjalnie jest w etui, w którym jest szybka, przez którą widać tylko napis. Okładka jest specyficzna, bowiem ze specjalnego papieru sprowadzonego z Anglii, który jest bardzo szorstki – opowiada o formie M. Lapis. Po pociągnięciu czerwonej wstążeczki, odkrywamy białe rękawiczki. – To zachęca widza, by książce poświęcił więcej czasu, niż zwyczajnemu wertowaniu zdjęć. To pewne namaszczenie, powaga, by podejść do tej książki. W zestawieniu z rękawiczkami, szorstka książka staje się jeszcze bardziej szorstka, podobnie jak ta Polska jest szorstka – dodaje autor.
Wydawnictwo nie jest po prostu albumem. Jest wydane „po coś”. Zmusza do pogłębionej refleksji i wywołuje emocje. Chętni nabycia książki mogą kontaktować się bezpośrednio z autorem, a niebawem będzie dostępna w internecie. Po polskiej premierze odbędzie się premiera w USA, gdzie wydana będzie w wersji „nienamacalnej” w formie e-book. ALEKSANDER KARWOWSKI