Nieco ponad rok temu Wrześnię odwiedził premier Mateusz Morawiecki. Wziął on udział w uroczystym otwarciu nowej obwodnicy miasta. Jednak dla działaczy AGROunii była to okazja to zaprotestowania wobec faktu, że rolnictwo zostało pominięte w tarczy antykryzysowej. Ciągnikami i pieszo przez pole rolnicy próbowali dostać się do premiera, jednak ten zdążył odjechać do wrzesińskiego ratusza. Niedawno, 4 maja w tej sprawie odbyła się rozprawa.
Do wrzesińskiego sądu zjechali działacze AGROunii z przewodniczącym Michałem Kołodziejczakiem na czele. Rozprawa stała się pretekstem do protestacyjnej pikiety. „To proces polityczny” – mówił Kołodziejczak. Przed sądem stanęli dwaj wielkopolscy działacze partii. – Ponad rok temu przerwaliśmy propagandowe otwarcie drogi w okolicy Wrześni. Chcieliśmy porozmawiać z premierem o trudnej sytuacji rolnictwa. Premier pozostał głuchy na nasze prośby. Uciekł. Dziś dwóch działaczy AGROunii zostało wezwanych w tej sprawie do sądu. Nie zostawimy ich samych – zapewniał przed rozprawą przewodniczący. Porównał też pogoń przez pola w kierunku premiera do szarży husarii. Lider partii dodał, że od miesięcy pisma AGROunii do premiera z propozycją spotkania i rozmowy o polskim rolnictwie były przez jego kancelarię ignorowane. Stąd pomysł by w taki sposób stanąć twarzą w twarz z premierem Morawieckim. – Ta rozprawa to symbol oderwania się polityków od ludzi. Rolnicy chcieli porozmawiać z premierem. Dziś są ciągani po sądach i oskarżeni o zakłócanie porządku publicznego. To skandaliczne – mówił przed gmachem sądu Michał Kołodziejczak. Rolnicy dodali, dlaczego w ten sposób chcieli spotkać się z premierem. – Gdy dowiedzieliśmy się, że premier będzie otwierał w okolicy Wrześni obwodnicę, będzie robił swoją szopkę. Sytuacja w rolnictwie była tragiczna, spontaniczne postanowiliśmy tam pojechać i zapytać go prosto w twarz: co dalej z rolnictwem, jak długo mamy jeszcze umierać? – pytał jeden z nich.
Wszczęcie postępowania sądowego wobec dwóch działaczy organizacji rolnicy nazywają procesem politycznym i reperkusją państwa wobec polskiego rolnika. – Chcieliśmy tylko zapytać, co dalej z rolnictwem. Wiedzieliśmy, że sytuacja staje się coraz gorsza. Dziś widać to jak na tacy. Mamy drożyznę, a my jako rolnicy dostajemy grosiki. My wiedzieliśmy to wcześniej. Chcieliśmy ostrzec rządzących – mówił Filip Pawlik, koordynator AGROunii w Wielkopolsce, jeden z przesłuchiwanych w sądzie. – Po tej sprawie widać mocno, że nie chodzi o ukaranie mnie czy Filipa, tylko o umęczenie AGROunii. Chcą pokazać działaczom AGROunii, że nie będzie łatwo – dodał Dawid Kraska, drugi przesłuchiwany działacz AGROunii z Wielkopolski. „My nie mamy wątpliwości: to jest proces polityczny! Ten proces ma pokazać, że każdego kto wchodzi na drogę naszym rządzącym musi spotkać kara. A nawet jeśli nie kara, to każdy ma w tym kraju widzieć, że sprzeciwianie się rządzącym będzie kończyło się dużymi nieprzyjemnościami” – napisali działacze partii w oświadczeniu po procesie. (ak)
Fot. AGROunia