Podczas niedawnej sesji Rady Gminy Niechanowo radni analizowali i oceniali sytuację w jednostce OSP Niechanowo. Zdzisław Sikora, przewodniczący Rady Gminy zaprosił na posiedzenie obecnego prezesa zarządu OSP Tomasza Jankowskiego oraz wiceprezesa Andrzeja Muskusa, jak również byłego naczelnika i obecnego komendanta gminnego OSP – Mariana Guziałka. Niestety, nie obyło się bez wzajemnych zarzutów czy „działań na szkodę jednostki”.
Podczas obrad 17 lutego po raz kolejny ujawniono podziały w tej małej, lokalnej strażackiej społeczności. Przewodniczący rady Z. Sikora na początku wskazał, że te nieporozumienia powinny być „rozwiązane we własnym gronie”. – Ta jednostka była wzorem na terenie powiatu. Otrzymałem wniosek od radnych, by tą sprawą się zająć. Ale, jeśli ochotnicy nie rozwiążą tego problemu, Rada Gminy tu nic nie pomoże – rozpoczął dyskusję przewodniczący. W sprawozdaniu z działalności, prezes T. Jankowski przedstawił także efekty dalszych rozmów z osobami, które po zebraniu 17 stycznia złożyły deklaracje. Nie zabrało także spraw związanych między innymi z dokumentacją ubezpieczeniową i dotyczącą wozów bojowych oraz stanem technicznym jednostki i używania służbowej Astry przez komendanta gminnego. – To wojna między zarządem, a byłym naczelnikiem OSP. Moim zdaniem inne jednostki powinny wypowiedzieć swoje zdanie na temat komendanta gminnego. Jest spór w samej jednostce w Niechanowie. Komendant gminny posiada odpowiedni dokument uprawniający do tej funkcji – poinformował wójt niechanowskiej gminy, Eugeniusz Zamiar. Przewodniczący rady wskazywał na wewnętrzny konflikt, ale radna Jolanta Walaszek podkreśliła, że gmina przekazuje fundusze na OSP, zatem jak stwierdziła: – Powinniśmy wiedzieć, co się z tymi pieniędzmi dzieje, skoro są różne braki. – Nie może być tak, że jedni drugich oskarżają, takie sprawy wyjaśnia policja i prokurator. Rada Gminy ma iść i szukać, czy były naczelnik oddał wszystkie rzeczy lub koś inny coś zabrał – bronił swojego stanowiska przewodniczący rady. – Przecież sprzęt widniejący w ewidencji powinien być zwrócony przez były zarząd i byłego naczelnika niechanowskiej OSP – stwierdził Jarosław Olejniczak, wiceprzewodniczący rady, przewodniczący Komisji Rozwoju Gospodarczego, Handlu, Budżetu i Usług. – Nie ma co wyjaśniać, jest słowo przeciw słowu. Gdy chce się żądać jakieś rzeczy, to trzeba mieć dokument, że dana osoba ma tę rzecz. Oskarżać jest łatwo, dzieje się tak od dwóch lat. Prosiłem, by nie ruszać pododdziału ratowniczego, gdyż był on najlepszy na terenie powiatu. Jest gospodarz strażnicy, który przejmuje cały sprzęt, a jeśli czegoś brakuje, to nie powinien składać podpisu. Czasem jest tak, że nie wszystko jest w remizie, na przykład w domach są mundury bojowe, którzy ochotnicy kupili za swoje prywatne pieniądze. Prokuratura też będzie żądała dokumentów, że dane rzeczy należą do straży – tłumaczył M. Guziałek, który wyjaśnił, że nie otrzymał żadnego pisma z zarządu o jakiejkolwiek tego typu sprawie i dodał: – Mam dosyć strażackich kłótni, zrezygnowałem z funkcji naczelnika. Wszystkie dokumenty, które mam, to papiery komendanta gminnego. Klucze do strażnicy zostały przekazane. Strażacy, którzy jeździli do akcji mają oryginalne dokumenty w domach, a ja dysponuje kopiami.
Później doszło do dyskusji, między innymi o dotację z budżetu państwa na mundury. – Dotacja poszła, a mundurów nie ma – nie krył swojego zdenerwowania prezes zarządu OSP Niechanowo. – Dotacja przychodzi na konto, pieniądze są płacone za towar po zrealizowaniu zamówienia. Odbywa się to za pośrednictwem komendy powiatowej. Mówię teraz o mundurach indywidualnych, kupowanych dla danych strażaków. Składałem wniosek o zakup tych bezpiecznych i nowoczesnych mundurów. One pojawią się w najbliższym czasie, a dotacja została rozliczona przez KP PSP. To idzie przez system – powiat, województwo i dalej do krajowego związku. Później wraca decyzja o zakończeniu i rozliczeniu dotacji i wszystko musi być rozliczone co do jednego grosza. To znowu wyciąganie czegoś, czego nie ma, a nie dbanie o bezpieczeństwo – powiedział M. Guziałek. Pytany przez przewodniczącego Komisji Rewizyjnej, Jacka Trzaskawkę, były naczelnik przyznał, że te mundury zamawiane były dla Damiana Strzyżewskiego i dla niego: – W tym roku miały być skompletowane jeszcze cztery, by miała je cała załoga. – Ten konflikt jest tak głęboki, że nie jesteście w stanie posunąć się do przodu. Kręcicie się w kółko. Poproście negocjatora z zewnątrz, by tę sytuację u was rozwiązać, by wskazał płaszczyzny, gdzie możliwa jest współpraca. To ciągnie się długo i cierpi na tym bezpieczeństwo gminy – proponowała radna Elżbieta Jasek. Kolejni zabierający głos radni wskazywali również na konieczność rozwiązanie tego interpersonalnego konfliktu dla dobra OSP i społeczeństwa. – Czy strażak przyjeżdżający na akcję ma prawo odmówić wyjazdu? – dopytywała się radna Katarzyna Szeląg. – Strażak ochotnik nie powinien odmawiać wyjazdu, ale nie ma tych najlepszych strażaków ochotników. Był konflikt ze mną, ja zrezygnowałem z funkcji naczelnika. W ślad za mną wyrzucono 12 najlepszych ochotników. Nie wyrzuca się strażaków, bo nie przynieśli jakiegoś zaświadczenia. Przyjeżdżali do remizy i nie byli do niej wpuszczani. Działał system powiadamiania radiowego, pojazd marki Star był odpalany co tydzień i działał. Ten zarząd nie jest kompetentny – mówił ze zdenerwowaniem M. Guziałek. – To pojazd, który obecnie nadaje się tylko do przewożenia wody, JOT jeździł niesprawnymi samochodami i byłem świadkiem, że jeden z tych wspomnianych ochotników odmówił – tłumaczył obecny prezes. Przewodniczący Komisji Rewizyjnej pytał, czy D. Strzyżewski jest nadal członkiem OSP Niechanowo? – Nie, gdyż nie podpisał deklaracji – stwierdził prezes. M. Guziałek stwierdził natomiast: – Będzie się odwoływał. Ten konflikt nigdy nie zostanie rozstrzygnięty, bo nie wyrzuca się 12 najlepszych ratowników ze straży. – Nikt ich nie wyrzucał, jak ty zrezygnowałeś, on poszli za tobą – ripostował T. Jankowski. – OSP Niechanowo nie jest to zwykła jednostka, będąca w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym, a kwota dofinansowania zależy od liczby wyjazdów do zdarzeń. Im jest ich więcej, tym dotacja jest większa. Ponad 20 000 przeznaczaliśmy na sprzęt, a gmina nie musiała dawać tego, co dostawaliśmy od państwa. Gmina dawała tylko pieniądze na utrzymywanie tego sprzętu, ponosiła koszty eksploatacji. Jednostka musi mieć gotowość bojową i tak trzeba organizować jej pracę – odpowiadał M. Guziałek. Radny Arkadiusz Nowak stwierdził: – W nieskończoność każdy z państwa chce ratować swoją skórę. Owszem, wyjeżdżaliście, ale też działy się rzeczy niezwykłe, wyjeżdżali nieletni, a teraz brakuje ludzi, gdyż pozostali czekają na zdobycie kwalifikacji. Jeżeli pan jako menadżer ma wpływ na tę grupę młodzieży, to jako prawdziwy strażak powinni kierować się nie osobą, ale dobrem gminy i jej mieszkańców. – Ta grupa powiedziała, że odchodzi za Marianem Guziałkiem, gdyż przyznali, że z osobami nieodpowiedzialnymi jeździć nie będą. Byłem mediatorem gminnym, gdy zarząd chciał przyjąć nowych członków, ale zarząd nie chciał przyjąć wszystkich. Rozumiem tych młodych ludzi, że chcą jeździć z odpowiedzialnym dowódcą – dodał wójt. – Załoga to drużyna i jeśli nie chce się dobrych graczy, to drużyna się rozpada. To była najlepsza drużyna w powiecie. Obecnie dwie kontrole gotowości bojowej oceniono na stopień niedostateczny – przyznał komendant gminny, wyliczając stan, przygotowanie, wyszkolenie i możliwości byłej załogi. – Ci ochotnicy szkolili się za publiczne pieniądze i nie jest to w porządku, że oni odeszli, a te osoby są potrzebne. Zarządowi trzeba dać czas, by uporał się i zapoznał z tym wszystkim – stwierdził wiceprzewodniczący rady J. Olejniczak. – Tę sprawę musicie sami między sobą zakończyć – wskazał J. Trzaskawka, przewodniczący Komisji Rewizyjnej.
JAROSŁAW WALERCZAK