Stojąc na chodniku ulicy Jeziornej wyobrażali sobie, jak wody jeziora Jeleń przed setkami lat podchodziły aż pod Bednarski Rynek. Następnie wpatrując się w okna opadających wraz z ulicą w dół kamienic, sprawdzali w księdze adresowej z 1904 roku, kto zamieszkiwał schowane w nich lokale. W ramach spaceru społecznego po okolicy wokół Latarni na Wenei, oprowadzili około 50 gnieźnian – dziennikarz i aktywista.
Z założenia miał to być spacer inny niż te nam znane, traktujące o historii miasta. Jednak nikt nie chciał tu na siłę odróżniać się od organizatorów podobnych udanych wydarzeń – Szlaku Piastowskiego, czy Muzealnego Detektywa. Innowacyjnością było jednak w tym wypadku to, że tematem głównym była woda (a raczej jej braki) w kontekście jeziora Jelonek (zwanego Gablą, Wenecją), przed wiekami zapisywanego jako Jeleń. W ramach Latarni na Wenei do poznania jej najbliższego otoczenia zaprosili gnieźnian na spacer Olek Karwowski – dziennikarz, regionalista wraz z Bogusiem Bentynem, znanym jako aktywista Pan Boguś z Cierpięgów. 6 lipca, przy zachodzącym powoli słońcu nad „Weneją”, zebrało się około 50 mieszkańców i ruszyło z przewodnikami w krótki szlak po dawnych nazwach i miejscach. Okazuje się, że mały fragment pochyłego terenu między dzisiejszą taflą jeziora, a ulicą Jeziorną niesie sporo historycznych wiadomości.
W czasie krótkich przystanków na trasie spaceru wsłuchiwano się w opowieść o wzgórzu, które króluje nad brzegiem jeziora, a dziś zabudowane kamienicami zwane jest Cierpięgami. Jednak wcześniej była to osada Jelenia Głowa, zwana też w pewnym okresie Jędrzejewem lub Andrzejewem. O zmianach w nazewnictwie na przestrzeni wieków opowiadał Olek. Natomiast Boguś dopowiadał ciekawostki sprzed zaledwie kilkudziesięciu lat, czyli jak ta okolica wówczas wyglądała, kto zakuwał tu konie czy dzwony(!). Spacerowicze mogli dowiedzieć się dokąd sięgały wody Jelenia i że pod samym Bednarskim Rynkiem kąpano się i pojono bydło. Zresztą obok wskazano resztki bujnych ogrodów zwanych Lednicą, które żyły dzięki jeziorze. Przez wieki ozdabiały one przestrzeń między miasteczkiem Cierpięgi i Wzgórzem Panieńskim. Do jęzora zatoki Jelenia w ulicy Słomianka wpadała odnoga rzeki Srawy. Tocząc się powolnie obok ulicy Stromej, woda z fosy broniącej miasta dopływała do jeziora zasilając młyn wodny na Słomiance, która w pewnym momencie z z racji dochodów jakie przynosiła, stała się osadą. Przyjrzano się także miejscu gdzie Żyd Rogowski posadowił największą w Prusach Wschodnich garbarnię, a restaurator Stanisław Berchiet zmieniając nazwę restauracji z „Saskiej Kępy” na „Wenecja”, odmienił potoczną nazwę tego fragmentu miasta. Na sam koniec Pan Boguś w przejmującej mowie wspomniał nie tak całkiem dawny poziom wody w „Weneji”, udowadniając jak woda jest płytka nawet daleko od brzegu i swym znanym hasłem zaapelował do wszystkich ważnych miasta Gniezna, że „trzeba podnieść poziom wody w Weneji!” i ratować ten akwen przez zaniknięciem. (red.)
Fot. Krzysztof Romanowski