Poznaliśmy laureatów kolejnej, niezwykle udanej odsłony festiwalu kina niezależnego i „offowego” Offeliada. Jedyna impreza filmowa z Gniezna to zarazem jeden z bardziej sympatycznych małych festiwali gatunkowego kina w Polsce, z coraz lepiej rozpoznawalną marką. Frekwencja na sali projekcyjnej dopisywała, a poziom filmów zakwalifikowanych do konkursu, w ocenie jury, był bardzo dobry.
To takie nasze święto ruchomych obrazków – zwykł mawiać dyrektor i pomysłodawca festiwalu Piotr Wiśniewski, którzy przez 12 lat trwania imprezy wraz z powiększającym się gronem współpracowników i wolontariuszy stworzył z niej markę rozpoznawalną w Polsce, do której bez oporów swoje filmy przysyłają debiutanci i bardziej uznani twórcy. Z pewnością, uznanie członków jury i nagroda Offeliady nie jest być może dla filmowców „offowych” kopniakiem do większych laurów, ale z pewnością jest bardzo ważnym dowodem uznania, który każe przychylniej patrzeć na film, który w Gnieźnie cieszył się wyróżnieniem. Festiwal jak zawsze trwał cztery dni (od 15-18 listopada) i niezmiennie cieszył się niesłabnącym zainteresowaniem publiczności. Jak co roku festiwal uroczyście otworzył filmowym „klapsem” Tomasz Budasz, prezydent Gniezna. – Ten festiwal to przede wszystkim ludzie. Jest on tworzony przez tych wszystkich miłośników kina z Piotrem Wiśniewskim na czele i to powoduje, że ta ilość i jakość tych ludzi sprawia, że to jest piękny, kameralny i rodzinny festiwal, nie tylko tutaj w Miejskim Ośrodku Kultury, ale i na wszystkich towarzyszących imprezach. To największa wartość tego festiwalu. On się nie starzeje, on się rozwija i mówią to nie tylko jurorzy ale i ci, którzy są już uznanymi firmami w świecie filmu niezależnego. Myślę, że ci młodzi, którzy dziś tutaj debiutują, za parę lat powiedzą, że Gniezno to magiczne miejsce – stwierdził tuż po otwarciu imprezy. W konkursie startuje 35 filmów dokładnie wyselekcjonowanych z kilkuset napływających, a ocenia je aż 10 składów jury, w tym także widzowie. – Te 35 filmów w konkursie to 35 powodów, by pokochać kino niezależne – uśmiecha się Piotr Wiśniewski. – To także specjalne, pozakonkursowe pokazy filmów oraz spotkania z naszymi jurorami – dodaje. Jak co roku, jury główne prezentuje ciekawy przekrój ludzi kultury, nie tylko ze świata filmu. W tym roku zasiedli w nim: Marta Frej, malarka i ilustratorka znana z cenionych rysunkowych memów; Marta Prus, reżyserka wybrana przez magazyn „Variety” do grona 10 twórców filmowych z Europy, których dokonania warto śledzić; Jakub Dębski, autor i wydawca komiksów, popularny vloger i bloger oraz Kuba Czekaj, jeden z bardziej cenionych reżyserów młodego pokolenia w Polsce, autor m.in. „Baby Bump”, „Twist & Blood”, czy ostatniego „Królewicza Olch”, wielokrotnie doceniany na festiwalach w kraju i zagranicą.
„Gniezno znowu zaistniało na filmowej mapie Polski”
Jak co roku, filmy prezentowane są w kategoriach: fabuła, dokument i animacja. Już od wczesnych godzin rannych, do późnego popołudnia, przez dwa dni jury wraz z pełną salą widzów oglądają i oceniają filmy. Po często długich i burzliwych naradach w sobotnie popołudnie jury wybiera swoich laureatów, którzy honorowani są nagrodami podczas niedzielnej gali zamykającej festiwal. W tym roku nagrody główne otrzymali: za fabułę film „Heimat” w reżyserii Emi Buchwald; za dokument – „Proch” w reżyserii Jakuba Radeja; za animację – „Błoto” w reżyserii Alicji Błaszczyńskiej. Oprócz laureatów nagród głównych jury nominowało także twórców w ośmiu kategoriach do Nagród Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego. Kolejne jury wybrały filmy „Ja i mój tata” w reżyserii Aleksandra Pietrzaka, „Szczęście” Macieja Buchwalda, „Dziadek” Andrzeja Święcha, „Tęcza” Pawła Jóźwickiego, „60 kilo niczego” Piotra Domalewskiego, „Gdzie jest dziadek” Adama Uryniaka (aż trzy nagrody!), „Target Earth” Jakuba Janko i „Amerykański sen” Marka Skrzecza. Radości z udanej edycji festiwalu nie krył tuż po jego zakończeniu Piotr Wiśniewski. – Po raz kolejny Gniezno zaistniało na tej filmowej mapie naszego kraju, gościliśmy tutaj naprawdę znakomitych twórców, czy to uczestników konkursu głównego, czy też naszych jurorów, no i po raz kolejny zaprosiliśmy mieszkańców do przygody z kinem polskim, nie tylko niezależnym, ale i głównego nurtu. Wszystko co sobie założyliśmy zostało wykonane, a czy dobrze, to ocena naszej publiczności – stwierdził. Radości z zaproszenia na festiwal do grona jurorskiego nie krył Jakub Dębski. – Nasza praca jako jury nie była prosta ale była przyjemna, bo to pierwszy raz, kiedy jestem jurorem na festiwalu filmowym. Do zadania podeszliśmy bardzo poważnie i naprawdę długo debatowaliśmy nad wybraniem laureatów. Wygrał „Heimat”, choć od razu co do tego nie było pełnej zgody członków jury. W każdej kategorii znalazłyby się ze dwa albo trzy filmy godne obdarowania nagrodami – przyznał. „Heimat” zdobył statuetkę główną, ale oprócz niej także nominacje do Nagrody Polskiego Kina Niezależnego dla Emi Buchwald za reżyserię i dla Tomasza Gajewskiego za zdjęcia. Radości z trzech statuetek nie kryła autorka zdjęć do filmu „Gdzie jest dziadek” Dagmara Kunecka, która w imieniu całej ekipy realizującej dzieło odbierała kolejne nagrody. – Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy – przyznała wyraźnie zaskoczona trzymając w rękach statuetki za nagrody – Studia Fotostube „za najlepsze zdjęcia do filmu”, Stowarzyszenia „Ośla Ławka” za „coś innego” i Gnieźnieńskiego Klubu Fantastyki Fantasmagoria „dla najlepszego filmu podejmującego problematykę fantasy lub science fiction”. – To pierwsza nagroda dla mnie jako autora zdjęć i to ogromne wyróżnienie. Film był przygotowywany bardzo króciutko, mieliśmy sporo problemów na planie, zdjęcia przeciągały się, stąd cieszymy się, że film w ogóle dobiegł do końca i oddany został do postprodukcji. To są pierwsze nagrody dla tego filmu, stąd aż takie zaskoczenie, że aż trzy statuetki przypadły na jednym festiwalu – mówiła uradowana studentka kierunku operatorskiego Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W dobrej atmosferze, obdarowani statuetkami laureaci 12 Offeliady chętnie pozowali na tle ścianki z logo tak szczęśliwego dla nich festiwalu nie szczędząc słów uznania za jego realizację i sprawne przeprowadzenie. Głosom, że właśnie gnieźnieński festiwal jest tym stałym miejscem udanych debiutów krótkich form filmowych, nie trzeba się już dziwić. Wystarczy przyjść na kolejną edycję festiwalu za rok, by się o tym osobiście przekonać. ALEKSANDER KARWOWSKI