Shadow

Marsz Równości w kolorowym pochodzie przeszedł przez Gniezno. Tym razem wspierał walczącą Ukrainę. „Miłość zwycięży”!

Prawie 200 osób wzięło udział w II Marszu Równości w Gnieźnie. Wydarzenie, którego pierwsza edycja sprzed 3 lat wywołała w mieście kontrmanifestacje środowisk prawicowych, tym razem przebiegło bez żadnych zakłóceń, choć kolorową paradę osłaniały kordony policjantów. Sukces wydarzenia tylko utwierdził jego organizatorów w przekonaniu, że prawa mniejszości osób LGBT+ w Polsce sukcesywnie są coraz szerzej respektowane i rozumiane. Kolejny marsz za rok.
Kiedy zorganizowano I Marsz Równości w Gnieźnie w roku 2019, wywołał on w mieście duże kontrowersje w tzw. środowisku prawicowym. Samo wydarzenie, które w innych miastach w kraju oraz w Zachodniej Europie nie wywołuje żadnych kontrowersji, spotkało się z protestami i kontrmanifestacjami. Na ulicach miasta doszło wówczas do próby zakłócenia pokojowego marszu, w ruch poszły świece dymne i worki z olejem skierowane wobec jego uczestników. Zdemolowano także pomnik Bolesława Chrobrego przed Starym Ratuszem. Zatrzymano też kilku agresywnych kontrmanifestantów. Jednak samo wydarzenie okazało się wówczas sukcesem. Po dwóch latach pandemicznej przerwy marsz zaplanowano ponownie, tym razem w maju, w okolicznościach jednak trudnych – w obliczu toczącej się w Ukrainie wojny. – Status osób LGBT+ w Polsce i w Gnieźnie nie zmienił się, więc walczymy dalej – mówi Maciej Januchowski, rzecznik prasowy marszu. – Chcemy, żeby Wspólnota Europejska podjęła bardziej radykalne kroki, aby ta sytuacja, która dzieje się w Ukrainie, została jak najszybciej rozwiązana, a jej sprawcy ukarani – podkreślił. Jak dodał tuż przed marszem, organizatorzy nie bali się, że uczestnikom wydarzenia może przytrafić się krzywda ze strony kibolskich bojówek. – Wiele osób interesowało się, czy będą kontrmanifestacje albo zakaz władz miasta (pierwszego marszu zakazał Tomasz Budasz, prezydent Gniezna, lecz jego decyzję skrytykował i anulował sąd jako niezgodną z prawem – przyp. red.). W tym roku takiego zakazu nie było i wielu z nas odetchnęło z ulga. Idziemy – cieszył się rzecznik.
Marsz startował sprzed gmachu Urzędu Miejskiego. Nie brakło tu wypowiedzi i aluzji pod adresem władz miasta. Choć na sam marsz zapraszał m.in. Rafał Grupiński, przewodniczący wielkopolskich struktur Platformy Obywatelskiej, to jego partyjny odpowiednik w powiecie Tomasz Budasz udziału w spotkaniu nie wziął. – Może oddamy głos prezydentowi miasta. Nie ma? To chociaż dobrze, że przestał łamać konstytucję swoimi decyzjami, a o którą tak głośno walczy. Przypominam, że sąd trzy lata temu określił, że działał on niekonstytucyjnie. Bliżej mu do prawej strony niż do obozu demokratycznego. Niech to sobie zapamięta – mówił jeden z aktywistów. Choć zabrakło prezydenta, to pojawili się w marszu przedstawiciele Rady Miasta – Artur Kuczma i Sylwia Przybylska, parlamentarzyści Paulina Hennig-Kloska i Katarzyna Ueberchan, przedstawiciel europosłanki Sylwii Spurek oraz działacze lokalnej Nowej Lewicy i partii Razem. Pofatygowała się również do Gniezna Babcia Kasia, znana z protestów w Warszawie w obronie konstytucji i demokracji. – Każdy ma prawo kochać kogo chce i jak chce. Miłość jest najpiękniejszym uczuciem i to ona powinna nami kierować – mówił do zgromadzonych radny Kuczma, a posłanka Hennig-Kloska patrząc na zamknięty Urząd Miejski dodała, że ma nadzieję, że już niebawem w jednym z kolejnych Marszów Równości w Gnieźnie na jego czele będzie szedł prezydent lub prezydentka Gniezna. – Idę w marszu, bo lubię być pośród ludzi pogodnych i kolorowych, z mniejszą ilością testosteronu niż moi kumple na Cierpięgach – śmieje się Bogdan Bentyn, aktywista zwany w mieście jako Pan Boguś. – W pierwszym marszu szedłem z mamą Krzysia, który się powiesił na płocie. Byłem jednym z tych, którzy wołali za nim „pedał”. Poszedłem wtedy z głębokim wyrzutem sumienia. Zrobiłem to dla jego matki, która już nie żyje. Dziś idę dla przyjemności, ale też dla Ukrainy. Jestem w takiej sytuacji, że relacje niemal z okopów mam codziennie wieczorem, bo mieszkam z pracownikami z Ukrainy. Żyję tym na co dzień. Wiem co się dzieje w Charkowie czy Kijowie. Jestem w sercu wydarzeń i nie odpuszczam sobie. Chcę być z nimi cały czas – podkreślił.
Marsz barwnie, w rytm muzyki, przeszedł przez centrum miasta z dłuższym postojem na Rynku. Na całej trasie jego uczestników pozdrawiali mieszkańcy Gniezna z okien i balkonów kamienic. Na głównym placu miasta dołączali do niego zaskoczeni wydarzeniem turyści. – Pozdrawiamy gnieźnian – machała do przechodniów aktywistka Alex Freiheit, a ci odwdzięczali się oklaskami. W zabezpieczaniu marszu udział wzięło kilkuset policjantów, jednak poza wylegitymowaniem kilku wyraźnie podpitych mężczyzn, nie mieli wiele pracy. Marsz zakończył się imprezą i tańcami w miejscu jego startu – przed Urzędem Miejskim. Organizatorzy nie kryli zadowolenia, że po trzech latach wydarzenie nie wzbudziło już żadnych kontrowersji, a prawa osób LGBT+ są szerzej rozumiane i respektowane w społeczeństwie, choć jeszcze nie przez państwo polskie. Stąd zapowiadają kolejny marsz za rok. ALEKSANDER KARWOWSKI