Shadow

„Nie pozwólmy, by decyzja została podjęta bez naszego głosu…”

{CAPTION}
W poniedziałkowy wieczór, 21 listopada (tego dnia przypadał właśnie Dzień Życzliwości), sala Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Kłecku wypełniła się po brzegi. Tu spotkali się: władze kłeckiej gminy z mieszkańcami oraz radni. Nie dotarł natomiast inwestor, który ma zamiar wybudować w Kłecku Kolonii budynek inwentarski do tuczu wstępnego i końcowego trzody chlewnej wraz z niezbędną infrastrukturą. Prawie wszyscy przedstawiający ten „śmierdzący problem” powiedzieli dobitne „nie” dla tej inwestycji.
Na początku przewodniczący Rady Miejskiej Gminy Kłecko Jan Borkowicz przedstawił pismo inwestora, który chce wybudować wspomnianą fermę. W nim mieszkaniec Kłecka Kolonii przeprosił, że z uwagi na późne poinformowaniu go o poniedziałkowym spotkaniu oraz zaplanowanym w tym samym czasie innym spotkaniu poza Kłeckiem, nie mógł uczestniczyć osobiście, by rozmawiać z mieszkańcami. Spotkanie informacyjne miało „rozwiać liczne wątpliwości”, ale czy do końca rozwiało? Inicjator spotkania radny Michał Stosio tak skomentował cel spotkania: – Ta inwestycja wywołuje wiele emocji wśród mieszkańców. To budynek do tuczu trzody chlewnej. Obsada to 1980 sztuk zwierząt. Do tego dochodzą budynki pomocnicze. Chcemy mieć wpływ na to, co się dzieje w Kłecku. Jest duży opór społeczny wobec tej planowanej inwestycji. Panuje duży chaos informacyjny, do tego stopnia, że usłyszałem, że decyzja jest już podjęta. Wystąpiłem do burmistrza o to spotkanie. Ten etap to jest miejsce na nas, czyli na postępowanie z udziałem społeczeństwa w sprawie wydania decyzji środowiskowej. Każdy z mieszkańców może prześledzić raport o oddziaływaniu tej inwestycji na środowisko, by wiedzieć co tu będzie. Duży odzew przeciwko pomysłowi pobudowania tuczarni trzody chlewnej jest w Internecie. Nie pozwólmy, by decyzja została podjęta bez naszego głosu.
Całą procedurę związaną z tą inwestycją przedstawił burmistrz Kłecka, Adam Serwatka (pisałem na ten temat w poprzednim wydaniu „Przemian”), a jego zastępczyni Joanna Cieślińska poinformowała zebranych o postępowania w tej sprawie. – Priorytetem gminy jest dbanie o środowisko. Zostały przyjęte trzy dokumenty – Program Ochrony Środowiska, Strategia Rozwoju dla Gminy Kłecko oraz Program Gospodarki Niskoemisyjnej. One mówią, że ta gmina ma być miejscem, gdzie jest czyste środowisko, dostęp do kultury, oświaty. Jednak dokumentem, którego nam w gminie brakuje jest Plan Zagospodarowania Przestrzennego razem ze studium. To zaczynamy wdrażać. A co do wspomnianej decyzji środowiskowej, do wniosku, który wpływa, burmistrz musi podjąć działania zgodne z procedurami. Wymagany jest raport, pełna dokumentacja oraz opinie RDOŚ i Sanepidu. Kolejnym elementem jest procedura, która ogłoszona została 2 listopada – udział społeczeństwa w procedowaniu tej decyzji. Do poniedziałku wpłynęło około 160 petycji i protestów. To materiał dowodowy dla burmistrza, który na tej podstawie podejmuje właściwą decyzję – powiedziała J. Cieślińska. – Cieszy mnie taka aktywność społeczeństwa (procedura udziału społeczeństwa w postępowaniu wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach trwała do 23 listopada – przyp. aut.). Będę musiał skorzystać z pomocy specjalistów, a czas wydania tej decyzji wydłuży się. Ta procedura trwa, a państwa udział jest bardzo aktywny. Nie chcę obecnie informować, jaka będzie decyzja, gdyż muszę poznać wszystkie dowody w sprawie. Może będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie administracyjne – państwa i inwestora – informował burmistrz. Obecny na spotkaniu poseł PiS Zbigniew Dolata apelował: – Zostałem zapoznany z tą sytuacją. Często biorę udział w tego typu spotkaniach. gdzie lokowana jest inwestycja niekorzystna dla społeczeństwa. Podobna sytuacja miała miejsce kilka lat temu w Ławkach, w gminie Trzemeszno. Tam inwestor postanowił wybudować składowisko azbestu i to wywołało ogromne emocje. Było wiele spotkań, interesowały się tym media ogólnopolskie. Zamiar inwestycji został zablokowany w prosty sposób, wywołaniem planu zagospodarowania przestrzennego. I to jest po stronie Rady Miejskiej Gminy Kłecko. Gdy taki plan zostanie przygotowany i nie dopuści tego typu inwestycji, to inwestor nic takiego nie zbuduje. Inwestor od władz gminy i od radnych powinien dostać jasny komunikat, że w takich miejscach nie buduje się tego typu obiektów z taką gigantyczną obsadą. Pójście w tucz wielkoprzemysłowy to nie jest nowoczesne rolnictwo, to jest rolnictwo, które niszczy środowisko i jest nieuczciwą konkurencją w stosunku do rolników indywidualnych. Tego typu inwestycji nie można lokować w mieście, w bezpośredniej bliskości zabudowy mieszkalnej. Inwestor powinien zobaczyć dzisiaj, jakie wywołał emocje. Nie czekałbym, bo burmistrz w pewnej sytuacji może zostać bez wyjścia i będzie przez tego inwestora nękany pozwami, również z powództwa cywilnego. Trzeba wyłożyć karty na stół wywołaniem planu zagospodarowania przestrzennego, dając do zrozumienia, że na tym terenie nie ma miejsca na tego rodzaju inwestycje. Dla gminy to nie jest żaden biznes, a dla mieszkańców tylko uciążliwości. – Co do planów zagospodarowania przestrzennego to informowałem, że gmina przystępuje do pracy nad nim i zaczynamy nad nim procedowanie – odpowiadał burmistrz. – Ocena aktualności studium powinna być robiona co 4 lata, a nie była robiona przez te wszystkie lata, kiedy istnieje gmina. My to już zleciliśmy i to się dzieje. Dopiero ta ocena pozwoli nam na początku przyszłego roku do procedury zmiany planu zagospodarowania przestrzennego. Nie wystarczy uchwała o wywołaniu zmiany studium do tego, by takiej inwestycji dać odmowną decyzję. Tylko plan zagospodarowania przestrzennego powala nam określić, w jakich miejscach, jakie inwestycje powstają. Jednak na to trzeba czasu. O potrzebie takiego planu wiemy – dodawała zastępca burmistrza.
Antoni Drejza apelował: – Tego smrodu nie zamkniemy na papierze. Wyciągane będą przecież chociażby padłe zwierzęta na zewnątrz tej chlewni. – Chodzi mi o dzieci i wnuki. Dlaczego one mają żyć w smrodzie, panie burmistrzu? – pytał Stanisław Knasiak. – Kwestią dzieci zajmowałem się zawodowo od lat, a społeczeństwo lokalne jest mi bardzo drogie. Też tu żyję i mieszkam. Pokazuję państwu, jakie narzędzia realnie mogą wpłynąć na takie inwestycje, których nie tolerujemy w obrębie miasta. Plan zagospodarowania przestrzennego to ważny dokument i nie zrobię niczego, co miałoby negatywnie wpłynąć negatywnie na życie mieszkańców – mówił do zgromadzonych A. Serwatka. Dyskusję kontynuował Piotr Stasiełowicz: – Niech inwestor wskaże, iż komunikacja związana z tą inwestycją nie będzie szkodziła mieszkańcom. Sposób dowożenia pasz, wywożenia nieczystości zwierząt będzie odbywał się przecież przez miasto. To jeden z elementów, który może nie dopuścić do powstania tej inwestycji. – To jest jeden z argumentów merytorycznych i będziemy na każdym etapie je rozpatrywać – powiedział burmistrz. Marzena Kaczor-Borcuch wyraziła kategoryczny sprzeciw: – Słucham o czym mówi pan burmistrz i jestem zaniepokojona. Mimo naszego licznego sprzeciwu możemy zostać zignorowani; powiem, że jesteśmy wręcz z na pozycji przegranej. Burmistrz broni się tym, że może przez inwestora zostać obarczony kosztami inwestycji. Nie ma zapisu w ustawie o samorządzie terytorialnym, gdzie są aspekty, które w jakiś sposób obciążałyby urząd, gdyby odmówił inwestorowi tej opinii. Burmistrz mógłby skorzystać również z raportu niezależnego eksperta o wpływie na środowisko. Proszę radnych o złożenie wniosku o przedłużenie terminu na konsultacje społeczne. – Wspomniała pani o kontrraporcie. Będę posiłkował się fachowcami, by takie opracowanie powstało. Czy ja państwu daję sygnały, że was ignoruję? Chcę mówić w sposób wyważony i merytoryczny. Nigdy nie zignoruję głosu mieszkańców, ale muszę brać odpowiedzialność na każdym etapie i nikt mnie nie zwolni od wydania decyzji. Dla mnie liczy się bardziej efekt końcowy, niż częściowe oklaski – ripostował burmistrz. Henryk Kaczor, który wyliczył liczne uciążliwości i negatywne skutki związane z tą inwestycją podkreślił: – Są inne tereny na takie inwestycje, chociażby po byłych PGR, są obiekty, które można wyburzyć i zainwestować. Jestem mieszkańcem najbliższego osiedla tej inwestycji, dlatego stawiam stanowcze „nie” dla tej inwestycji w tym miejscu. Podobna inwestycja miała powstać w gminie Niechanowo. Tam społeczeństwo wyraziło swój sprzeciw, przy udziale władz i rady. Tuczarnia została oddalona skutecznie. Do niej już się tam nie wraca. – Najpierw potrzebna jest aktualizacja studium, które jest z lat 90., by przystąpić do prac nad planem – wskazała pod koniec spotkania Katarzyna Zamolska, radca prawny. Na koniec spotkania M. Stosio, inicjator spotkania apelował, by maksymalnie wykorzystać jeszcze dwa dni konsultacji społecznych.
JAROSŁAW WALERCZAK