Jest zwyczajową procedurą, że radni podczas obrad poprzez głosowanie przyjmują protokoły z poprzednich sesji. W wyniku niedawnych problemów z brakami kadrowymi w Biurze Rady Powiatu Gnieźnieńskiego, powiatowi rajcy przyjmują owe protokoły z opóźnieniem. Podczas sesji, 5 grudnia, przyjmowano m.in. protokoły z obrad z 29 września, 17 października, 27 października i 3 listopada. Zazwyczaj powyższe głosowania przechodzą bezdyskusyjnie i w trybie błyskawicznym, jednak podczas czwartkowej sesji ten moment nie przeszedł bez echa… Wszystko za sprawą pisma, które do Przewodniczącego Rady Powiatu Gnieźnieńskiego przysłał Wojewoda Wielkopolski, dotyczącego skargi jednego z radnych…
O zaistniałej sytuacji poinformował Dariusz Igliński, przewodniczący Rady Powiatu Gnieźnieńskiego. – Wojewoda Wielkopolski zwrócił się do przewodniczącego Rady Powiatu Gnieźnieńskiego o przekazanie w trybie pilnym w terminie do trzech dni protokołu z posiedzenia Rady Powiatu Gnieźnieńskiego z dnia 17 października 2016 roku. Przedstawiłem panu wojewodzie projekt tego protokołu, bo on jeszcze nie był przegłosowany przez radę. Wówczas nie posiadałem informacji, w jakim celu pan wojewoda zwrócił się do nas z taką kwestią, najprawdopodobniej w celu kontrolnym. Dzisiaj jednak, po przesłaniu do Biura Rady pisma, kierowanego do przewodniczącego Klubu Radnych PiS, pana Andrzeja Kwapicha i do Biura Rady, sytuacja jest już klarowna – mówił przewodniczący RPG. – Radny Andrzej Kwapich wystosował, wskazując na Biuro Rady i wysyłając z urzędu Starostwa Powiatowego w Gnieźnie, pismo do wojewody, podważające działania rady, jako niezgodne z prawem, co można odczytać z pisma wojewody. Takiego pisma pan radny niestety, nie złożył nam w Biurze Rady, także jak przyszła zwrotka do Biura Rady informująca, że my coś wysłaliśmy do wojewody, nie wiedzieliśmy skąd to wszystko się wzięło. Ta sprawa nie została zarejestrowana – informował D. Igliński.
O co dokładnie chodzi. Przypomnijmy, podczas sesji Rady Powiatu Gnieźnieńskiego 17 października powiatowi rajcy zmienili skład osobowy Rady Społecznej Zespołu Opieki Zdrowotnej w Gnieźnie, powołując na członków rady Alinę Kujawską – Matandę i Edwarda Załęskiego, i odwołując z funkcji członków Marcina Makohońskiego i Zbigniewa Bręklewicza. Tę zmianę wprowadzono większością głosów i w atmosferze ożywionej dyskusji. Przeciwnikiem propozycji był m.in. radny Andrzej Kwapich, który wskazywał na brak uzasadnionej argumentacji dla takiej zmiany. Okazuje się, że właśnie w tej sprawie radny wystosował pismo do Wojewody Wielkopolskiego poddając w wątpliwość, czy ruch Rady Powiatu Gnieźnieńskiego w tej kwestii był zgodny z prawem. Jednak odpowiedź wojewody na skargę nie pozostawia żadnych wątpliwości. – Organ nadzory przeprowadził postępowanie nadzorcze z urzędu. W wyniku tego postępowania w odniesieniu do wyżej wymienionej uchwały ustalono, że nie zawiera ona uchybień prawnych, dających podstawę do stwierdzenia jej nieważności. Jednym słowem jest ważna – odczytał z pisma od wojewody przewodniczący.
Okazuje się jednak, że nie sam problem wskazywany przez radnego wojewodzie czy nawet to, że radny skarży, stały się tutaj powodem do dyskusji, a raczej technika przeprowadzonej procedury i obieg dokumentów. Jak podkreślał przewodniczący Dariusz Igliński, każdy radny ma prawo złożyć skargę, jednak winien to robić w sposób właściwy i uporządkowany. – Proszę pana radnego Andrzeja Kwapicha, żeby złożył swoje pierwsze pismo do wojewody w Biurze Rady, ponieważ już jest zarejestrowana odpowiedź. Pana pismo nie przeszło przez Biuro Rady, pan wysyłał je sam, z urzędu. Na przyszłość proszę pamiętać: jeżeli którykolwiek z radnych ma wątpliwości co do podjętej uchwały i chce wnieść skargę, to proszę żeby je wnosił przez Biuro Rady, żeby później był porządek w dokumentach – apelował Dariusz Igliński dodając, że w tej samej sprawie skargę do wojewody wystosował indywidualnie radny Paweł Kujawski, informując jednocześnie o tym na piśmie Przewodniczącego Rady Powiatu Gnieźnieńskiego.
Całą sytuację postanowili skomentować również radni opozycyjni. – Niestety, stało się to niechlubną praktyką, że informujemy zewnętrzne organy i osoby, i prosimy o interwencje w sprawach, które dotyczą naszego samorządu i naszych dyskusji, naszego funkcjonowania jako radnych. Smuci mnie to dlatego, że uważam, że można odwoływać się do osób i instytucji zewnętrznych wtedy, kiedy nie osiągamy kompromisu, nie jesteśmy w stanie wyjaśnić niczego na miejscu. A w imię tego, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać, informujemy zewnętrzne instytucje albo osoby i prosimy o interwencje… Myślę, że szkoda, bo nic tak nie buduje jak dialog i możliwość porozumienia. Ja nie neguję takiej opcji, jeżeli nie ma porozumienia. Ale jeżeli się znamy i jesteśmy z jednego terenu, to naprawdę proszenie innych stron tylko rzutuje na wizerunek naszego samorządu. Dlatego apeluję przed zbliżającymi się świętami o jedność, umiejętność rozmowy ze sobą. (…) Możemy się różnić, ale możemy w zgodzie ze sobą dyskutować, o co proszę – mówił radny Rafał Spachacz. Mniej delikatny w swojej ocenie był radny Dariusz Pilak. – Mam nadzieję, że nie będziemy już mieli w przyszłości sytuacji, że jakakolwiek osoba z rady będzie wypowiadała się za jakikolwiek organ funkcjonujący w naszej ojczyźnie, podejmując decyzję za niego. Wtedy rzekomo usłyszeliśmy, że pan wojewoda to na pewno uchyli. To nie jest nasza kompetencja, wchodzenia tak daleko, a to pismo jest jawną odpowiedzią, że tak nie należy postępować. Dzisiaj można zapytać tę osobę co on na to, taki był pewien w swojej polemice. Wojewoda wykazał swoją niezależność, swoją niestronniczość i wnikliwą analizę proceduralną – podsumował Dariusz Pilak.
KINGA STRZELEC