Prawo i Sprawiedliwość zapowiada zmiany w ordynacji wyborczej. To przede wszystkim ograniczenie kadencji (do dwóch) wójtów, burmistrzów i prezydentów. Zmiany mogą wejść w życie już od przyszłorocznych wyborów samorządowych i – co ważne – mają zadziałać „wstecz”, uniemożliwiając kandydowanie tym włodarzom, którzy swoje funkcje pełnią od dwóch kadencji. Do tej sprawy w ubiegłym tygodniu postanowił odnieść się Piotr Gruszczyński, były senator, a obecnie przewodniczący lokalnych struktur PO.
Jak poinformował Piotr Gruszczyński, argumentacja, która ma przemawiać za wprowadzeniem zmian w ordynacji wyborczej, nie do końca jest dla niego zrozumiała. – Prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że chce w ten sposób przeciąć swoistą patologię, która panuje w samorządach. Jeśli prezes Kaczyński uważa i ma wiedzę, że w samorządach jest patologia, to być może dzisiaj mamy taką sytuację, że odnosi się do tego, co wie z autopsji, będąc parlamentarzystą przez wiele lat. W związku z tym sugeruję: OK, to niech prawo będzie równe dla wszystkich i wprowadźmy dwukadencyjność w parlamencie i wtedy będzie widać, że jest naprawdę dobra wola, żeby przerwać jakiekolwiek patologie w tym kraju. Nie może być tak, że ktoś sobie podejmuje decyzje, które mają wpływ na wszystkie szczeble samorządu. Ewidentnie widać, że PiS generalnie samorządu chyba nie lubi – stwierdził.
Przewodniczący lokalnych struktur PO powiedział również, że współczuje tym wójtom, burmistrzom i prezydentom miast, którzy przez tyle lat znajdowali uznanie wśród swoich wyborców. Za przykład takiego włodarza podając sylwetkę Andrzeja Łozowskiego, wójta gminy Łubowo, który jestnajdłużej urzędującym wójtem na terenie powiatu gnieźnieńskiego – pracuje jako włodarz Łubowa już siódmą kadencję (od 1990 roku) i niezmiennie, startując co cztery lata w wyborach samorządowych, darzony jest wysokim poparciem wśród mieszkańców. – PiS wychodzi z założenia, że nie można ufać wyborcom: „to my będziemy za nich decydować, bo oni nie mają wiedzy, co jest dla nich najlepsze (…)”. W mojej ocenie wyborcy wiedzą najlepiej kogo chcą, a kogo nie chcą mieć w roli włodarza i poprzednie wybory ewidentnie to pokazały. Wydawałoby się, że są prezydenci, burmistrzowie i wójtowie nie do ruszenia, a to jednak kartka zadecydowała o tym, że w wielu miastach i gminach doszło do takich zmian, o których nam się nawet nie śniło. To pokazuje, że demokracja jest silna, że jest skuteczna i że to wyborca powinien decydować o tym, co jego dotyczy, a nie Warszawa w wydumanej wyobraźni jednego człowieka, który generalnie chyba nie lubi ludzi – stwierdza Piotr Gruszczyński.
(ks)