Shadow

Pięknie przeżyte 40 lat z kulturą i sztuką. Krzysztof Szymoniak świętuje jubileusz pracy twórczej

Dziennikarz, poeta, fotograf, wykładowca akademicki, patrzy przez ramię wstecz, na kolejne lata swojej dotychczasowej drogi twórczej i zapowiada koniec działalności literackiej, podkreślając, że to – co dotychczas na tym polu osiągnął – w zupełności go satysfakcjonuje. Teraz pragnie oddać się podróżom. O tym co było, jest i będzie, Krzysztof Szymoniak opowiadał podczas spotkania z przyjaciółmi i entuzjastami jego licznych talentów
W tym roku przypada jubileusz 40 lat twórczej działalności na łonie kultury i sztuki Krzysztofa Szymoniaka. Gnieźnianin z Kępna, poznający swoje miasto z perspektywy Grzybowa, a zawodowo złączony z Poznaniem, wędrowiec, ciekawy obserwator rzeczywistości, biegle i nad wyraz sprawnie posługujący się przedmiotem słowa i fotografii – ile by nie przeznaczyć dla wymienienia jego dokonań łam pisma, nie sposób w zwartej formie opowiedzieć tych 40 lat w sposób skondensowany. Najpełniej opowiada o nich on sam, za pomocą książek, tomików wierszy, fotografii – tworów własnego autorstwa. Dwunastego grudnia Biblioteka Publiczna Miasta Gniezna, za sprawą jej dyrektora Janusza Ambrożego, zorganizowała sympatyczne spotkanie jubileuszowe w gmachu swojej filii przy ulicy Staszica. Pospieszyli na nie bliscy, przyjaciele, osoby świata kultury i sztuki. Był to czas wspomnień, przypomnienia sobie twórczego dorobku bohatera wieczoru, uzupełnienia swojej biblioteczki o jego wydawnictwa czy po prostu – opowiedzenia wspomnień, o znajomości z Krzysztofem Szymoniakiem. – Przez wiele lat Krzysztof Szymoniak był związany z naszą biblioteką – zauważa Janusz Ambroży, dyrektor placówki i gospodarz wieczoru. – Bardzo często pojawiał się u nas w roli czytelnika, ale również autora czy dziennikarza. Każde spotkanie z nim było prawdziwą przyjemnością – podkreśla. Jak przypomina sobie J. Ambroży, poznali się w roku 1983, w ówczesnym klubie MPiK. Miało to miejsce zaledwie miesiąc po powołaniu J. Ambrożego na stanowisku dyrektora BPMG. – Było to na spotkaniu autorskim z Łucją Danielewską i Nikosem Chadzinikolau. Któż to pamięta… Spotykaliśmy się bardzo często, rozmawialiśmy nie tylko o literaturze. Cały czas śledziłem jego poczynania dziennikarskie i literackie, a także fotograficzne i nadszedł dzień jubileuszu. Ogromnie się cieszę, że zgodził się, by ten jubileusz odbył się w gnieźnieńskiej książnicy – nie kryje radości dyrektor. Sala reprezentacyjna filii biblioteki, która była miejscem spotkania z Krzysztofem Szymoniakiem, szybko zapełniała się gośćmi, którzy przyjechali na tę okoliczność z różnych stron kraju. To dobra okoliczność, by porozmawiać z bohaterem wieczoru o tych minionych latach. – To czas pewnych podsumowań – przyznaje K. Szymoniak. – Jak się ma 65 lat życia, a z tego 40 lat poświęciło się – najpierw amatorsko, potem w miarę profesjonalnie – literaturze i fotografii, no to wielkich planów na przyszłość nie ma co robić. Trzeba spojrzeć za siebie i przekonać się, jaką to – co napisałem, sfotografowałem – ma wartość i czy ten czas, był czasem dobrze zagospodarowanym – snuje opowieść. Jak szybko podkreśla, ta działalność w kulturze i sztuce, nie mogłaby się udać, ani mieć takiego osobistego wyrazu, gdyby nie inna okoliczność. – Bardzo ważne jest to, że ja miałem jeszcze zawsze normalną pracę. Byłem dziennikarzem i wykładowcą akademickim, więc nie byłem nigdy skazany na literaturę czy fotografię. Nie musiałem z tego żyć. Nie musiałem nic robić pod odbiorcę, recenzenta czy galerię. Całe życie robiłem to, co chciałem, co wydawało mi się interesujące i sensowne. Całe to moje życie zawodowe z jednej strony, a z drugiej duchowe, intelektualne, estetyczne, poświęcone sztuce, literaturze i fotografii, jest piękne. Piękne jest to, że mogłem właśnie tak przeżyć te czterdzieści lat. Było mi to dane mimo różnych zawirowań, przecież zaczynałem w głębokiej komunie, a dziś jesteśmy w zjednoczonej Europie. To są przecież dwa różne światy, przepaść, a mimo to, nigdy przez te czterdzieści lat, nie udało mi się zatracić tego systemu wartości, który mną kierował przy podejmowaniu decyzji literackich czy artystycznych – podkreśla. Czterdzieści lat to pewien etap, znany czytelnikom, odbiorom dzieł K. Szymoniaka, jednak pojawiają się pytania o jeszcze. Nie jest tajemnicą, że szuflady i skrytki mieszkania publicysty skrywają kolejne dzieła i twórczość dotychczas nieopublikowaną. – Od dwóch miesięcy jestem na emeryturze, więc poznaję Polskę. Jeżdżę w miejsca, do których nie było czasu wcześniej jeździć. Chcę zobaczyć jak wygląda moja Ojczyzna – od Helu po Cieszyn, od Słubic po Hajnówkę, a poza tym mam skończonych kilka pozycji książkowych, a dwie jeszcze kończę pisać, więc myślę, że wystarczy. Kończę aktywność czysto literacką, bo to co mam, w zupełności odpowiada temu, jak chciałem się wypowiedzieć. Potem pozostaje już tylko życie, tylko starość. Nie ma złudzeń – śmieje się bohater wieczoru. Wieczór w książnicy był dobrym miejscem, w dobrym czasie, do wspomnień, pytań i odpowiedzi na nie, kiedy takowe istnieją. O swojej przygodzie, spotkaniach, miejscach związanych z Krzysztofem Szymoniakiem, mówili jego bliscy i znajomi. Czterdzieści lat działalności dziennikarza, poety, publicysty, prozaika i fotografa, to czas pewnych podsumowań, ale jak zapewnił sam jubilat, jeszcze trochę strof jego autorstwa poznamy, a może planowane podróże, także będą początkiem czegoś nowego, co znajdzie upust w sztuce? ALEKSANDER KARWOWSKI