Shadow

Pierwszy weekend z KFA za nami


Koncerty zespołów Paula&Karol i Myslovitz, oraz dwa dni biesiady na gnieźnieńskim rynku, który zamienił się w bufet z daniami z całego świata – Pierwszy z dwunastu weekendów Królewskiego Festiwalu Artystycznego za nami.
Data 23-25 czerwca zazwyczaj kojarzy się bardzo wakacyjnie, wszak w okolicy tej daty dzieci i młodzież rozpoczynają swój letni odpoczynek od nauki, a starsi przymierzają się do długo wyczekiwanych urlopów. Jednak pogoda w tych dniach nie była łaskawa do plenerowych zabaw, a szkoda, ponieważ w ww. letni weekend ruszył Królewski Festiwal Artystyczny – impreza, która ma rozruszać w wakacyjne dni ducha Gniezna. Na pierwszy ogień organizatorzy zaprosili zespoły Paula&Karol oraz Myslovitz. Choć 23 czerwca, jak już wspominaliśmy, nie był łaskawy w tę lepszą pogodę, to mimo przelotnych opadów deszczu i panującej za oknami szarej aury, sporo mieszkańców udało się na gnieźnieński rynek. – Rozpoczynamy dwanaście weekendów w okresie wakacyjnym, które chcemy spędzać właśnie tutaj, w przestrzeni miejskiej, w centrum miasta – mówi Tomasz Budasz, prezydent Gniezna. – Rozpoczynamy naprawdę mocnym uderzeniem. Myślę, że ta troszeczkę deszczowa pogoda nie przestraszy mieszkańców i wszyscy będziemy się spodziewali tych największych hitów zespołu Myslovitz. Zabawa trwa nie tylko na placu, bo gnieźnianie są we wszystkich okolicznych kafejkach i restauracjach i dobrze, że na początek wakacji takie mocne uderzenie, które będzie kontynuowane w kolejnych tygodniach – zapewnia prezydent miasta.
Muzyka w czas niepogody
Widzów piątkowego wieczoru przybywało z minuty na minutę, bo nie ma co ukrywać, marka zespołu Myslovitz ciągle działa jak magnes i jest synonimem dobrej muzyki i świetnego instrumentalnego warsztatu. Dobrze na rozgrzewkę przed tym wydarzeniem zaprezentował się zespół Paula&Karol, rodzimy przedstawiciel skocznej muzyki folkowej czerpiącej bardzo dużo ze sceny country. W Gnieźnie, poza tytułową dwójką liderów, zespołów wspomagało jeszcze dwóch muzyków. Choć na początku publiczność liczbowo prezentowała się nader skromnie, to jednak już po kilku pierwszych utworach, grono osób którym spodobała się niezwykle energetyczna muzyka, przeniosła się z ogródków gastronomicznych pod scenę. – Gramy teraz nową płytę z syntezatorem, różnymi nowymi brzmieniami i chyba odeszliśmy od tego country, od którego zaczynaliśmy – przyznaje Paula Bialski, czyli muzyczna połowa z nazwy zespołu. Jak zauważa, receptą do takiej ekspresji i radości na scenie jest przyjaźń. Faktycznie, uśmiech z twarzy Pauli i Karola nie schodził dosłownie przez cały występ. – My się strasznie przyjaźnimy, przynajmniej niektórzy – mówi Karol Strzemieczny, czyli druga połowa nazwy zespołu, po czym wszyscy wybuchają śmiechem. – Chyba z tego to się bierze, że czujemy się zaszczyceni, że możemy w ogóle występować na scenie. Nie każdy zespół który gra, ma możliwość przyjechać do Gniezna i zagrać koncert, a nam było dane to, że wsiadamy do busa i jesteśmy tutaj. Jesteśmy za to wdzięczni – podkreślają zgodnie. – Czujemy, że mamy nowych fanów – mówi z radością Karol, wspominając uśmiechnięte twarze gnieźnian pod sceną Po krótkiej przerwie na scenie przy mocnym aplauzie pojawił się zespół Myslovitz. Po odejściu z zespołu dotychczasowego wokalisty Artura Rojka, zdawałoby się, że marka zespołu przybladła, ale wynika to raczej z większego rozprężenia zespołu, na które mogą sobie w końcu pozwolić. Presja mediów i fanów odeszła z Rojkiem, a Myslovitz to ciągle niezwykle silna marka na polskim rynku muzycznym. Nowy wokalista Michał Kowalonek, jest bardziej energiczny od neurotycznego Rojka, co spowodowało, że zespół gra teraz dużo „gęściej”, mocniej niż za britpopowych czasów. Nie zabrakło najbardziej znanych utworów, które rozgrzały gnieźnieńską publikę, stąd słów niezadowolenia być nie mogło, a fanów pochodzącej ze śląska ekipy, dopadło zapewne uczucie pewnego spokoju. Zespół gra na tym samym poziomie co dawniej, choć być może już bez tej młodzieńczej chemii z pierwszych lat działalności.
Gnieźnianie pokochali FoodTrucki
Królewski Festiwal Artystyczny w swej pierwszej odsłonie to także zlot samochodów typu FoodTruck, czyli kuchni szybkiej obsługi zamontowanych na samochodach. Przez dwa dni gnieźnieński rynek zamienił się w jeden zapachowy tygiel. I tutaj, mimo niestabilnej pogody, gnieźnianie z dużą ciekawością ruszyli spróbować nowych dań. Frekwencyjnie w ocenie organizatorów było super. – Ludzi jest naprawdę sporo. Wydaje mi się, że i właściciele FoodTrucków i gnieźnianie są bardzo zadowoleni z tego zlotu – mówił Mateusz Haas, organizator wydarzenia. Do Gniezna zajechało 17 pojazdów oferujących dania m.in. kuchni hiszpańskiej, polskiej, belgijskiej, amerykańskiej. Były potrawy z ryb, tradycyjne burgery z wołowiną, naleśniki, kopytka na kilkadziesiąt sposobów, pizze, ale także dania wegetariańskie. Samo łaskotanie swoich podniebień to nie wszystko, gdyż organizatorzy zlotu wraz z Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej przeprowadzili zbiórkę krwi. Specjalnie między FoodTruckami zaparkował „KrwioBus”, w którym było można podzielić się „darem życia”. W konkursie na najlepszego FoodTrucka wygrał zespól kucharzy przygotowujący frytki w stylu belgijskim. Do niego też ustawiały się najdłuższe kolejki liczące nawet po ponad 30 osób. Zainteresowanie wydarzeniem i oferowanymi daniami było tak duże, że część punktów gastronomicznych na kółkach, na długo przed zakończeniem imprezy wyzbyła się wszystkich zapasów produktów. Frekwencyjny sukces imprezy pokazał, że gnieźnianie lubią poznawać nowe dania, choć przygotowywane na szybko, to jak podkreślają przygotowujący je kucharze – zawsze ze świeżych produktów i na oczach klientów. Matusz Haas już zapowiada, że kolejny taki zlot zawita do Gniezna za rok, a być może jeszcze w te wakacje. Aleksander Karwowski