W piątek, 31 marca odbył się ogólnopolski strajk pracowników oświaty. W Gnieźnie jednak do strajku nie przystąpiła żadna placówka oświatowa. Jedyną formą protestu było oflagowanie budynków szkolnych flagą ZNP. Anna Brodnicka, prezes gnieźnieńskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego przypuszcza, że w Gnieźnie do strajku nie doszło w żadnej placówce oświatowej, bo pracownicy oświaty obawiają się m.in. utraty pracy.
Jeszcze dwa tygodnie temu do strajku zdecydowało się przystąpić jedenaście placówek oświatowych zarówno tych zarządzanych przez Miasto Gniezno jak i powiat gnieźnieński oraz marszałka województwa wielkopolskiego. Jednak dwa dni przed strajkiem pracownicy wycofali się z protestu. – W Gnieźnie też miało dojść do strajku w jedenastu placówkach, gdzie wypowiedziano się w referendum za strajkiem. Niestety, dwa dni przed strajkiem musiały pojawić się listy pracowników, którzy fizycznie zadeklarują swój udział w strajku, to znaczy, że odejdą od tablicy, od swoich miejsc pracy, będą zgromadzeni w jednym miejscu i w określonym czasie będą strajkować. Pracownicy w tych ostatnich dniach ze strajku się wycofali. Postanowili protestować poprzez oflagowanie oraz kampanię informacyjną, w jakim celu jest ten strajk w Polsce przeprowadzony – poinformowała prezes A. Brodnicka. Przypomnijmy, na początku marca w referendum w Gnieźnie wzięło udział na 1698 pracowników 1066, a o tym, że strajk miał się odbyć w jedenastu placówkach zdecydowało 319 pracowników. – W referendum była możliwość, żeby się opowiedzieć, czy będę brać udział w strajku, czy też nie. I była możliwość wypowiedzenia się na nie, więc po co wypowiadać się na tak, jak potem się z tego wycofuję. To jest dziwna postawa, bo skoro była możliwość na etapie referendum wypowiedzieć się, że nie będę brać udziału w strajku, to trzeba było to zrobić. Wtedy cała procedura sporu zbiorowego jest na tym etapie zakończona. Ale skoro się wypowiadam, że będą brać udział w strajku, to się powinno być konsekwentnym i wziąć w nim udział. Były nawet takie zachowania, że koleżanki miały problem z powołaniem komitetu strajkowego. A to się nie wiąże z żadnymi konsekwencjami, bo w sporze zbiorowym, w tym ostatnim etapie, który powoduje strajk, trzeba powołać komitet strajkowy chociażby po to, żeby stwierdził, że do strajku nie dojdzie. Koleżanka pisała oświadczenie w swoim imieniu, że do strajku nie dojdzie, ponieważ nie mogła powołać komitetu strajkowego – tłumaczyła prezes A. Brodnicka. Po przeanalizowaniu całej sytuacji A. Brodnicka stwierdziła, że do strajku w Gnieźnie nie doszło, ponieważ wynika to z różnych postaw pracowników oświaty. – Pierwsza grupa to jest grupa pracowników oświaty biernych, obojętnych, którzy uważają, że inny za mnie to też wywalczy i to jest bardzo negatywna postawa. Druga postawa jest związana ze spekulacjami, że ten strajk nic nie wniesie, że jest nie potrzebny, bo i tak nie doprowadzi do żadnych zmian. A trzecia postawa wynika z obaw o konsekwencje udziału w strajku, na przykład przed utratą pracy – powiedziała A. Brodnicka.
Piątkowy strajk dotyczył po pierwsze spraw kadrowych, czyli w związku z tym, że minister edukacji zapewniała, że nie będzie zwolnień to związek domaga się, żeby tych zwolnień nie było do 2022 roku oraz żeby pracownicy nie mieli zmienianych warunków pracy. Po drugie postulowano o sprawy finansowe, czyli zwiększenie udziałów w płacy zasadniczej i o 10 procent podwyżki. – Pierwsze dwa postulaty są związane bezpośrednio z reformą oświatową, a te dotyczące płac są powszechne i ponadczasowe. Dlatego też dziwi to, że nauczyciele nie chcą walczyć o swoje płace – zastanawia się prezes A. Brodnicka. Dyrektorzy szkół podstawowych, gimnazjalnych i średnich nie odnotowali także w tym dniu mniejszej liczy uczniów w szkołach, frekwencja była taka sama jak w inne dni roku szkolnego. (bk)