Straszący przez dziesiątki lat budynek dawnej przepompowni we wsi Lubochnia zmienił się za sprawą samych mieszkańców wsi. Dzięki ich wspólnej pracy i pomocy Urzędu Gminy udało się przemienić pustostan w przystań kajakową „Bielnik”, która być może będzie tą jaskółką nowej oferty turystycznej dla całej okolicy i urokliwie położonego jeziora Wierzbiczańskiego.
Jezioro Wierzbiczany otoczone jest kilkoma małymi plażami, z których dostępności i zalet chętnie korzystają mieszkańcy Gniezna, gminy Gniezno oraz sąsiedniej gminy Trzemeszno. Wypoczywający w tej okolicy cenią sobie spokój, czystą wodę i brak wielkiej infrastruktury turystycznej, której obecność szybko by to miejsce, będące częścią obszaru „Natura 2000”, zamieniło w jarmarczny kurort. Jednak aby urozmaicić pobyt nad jeziorem, brakowało choćby małej atrakcji w postaci możliwości wynajmu sprzętu pływającego. Jezioro z brzegu prezentuje się malowniczo, jednak dopiero ze środka akwenu widać jego wielkość i urozmaicenie linii brzegowej. W samej wsi Lubochnia, która jest najbardziej rozpoznawalną miejscowością stykającą się z brzegiem jeziora Wierzbiczany, znajduje się mała, urokliwa plaża. Na niej przez kilkadziesiąt lat straszył budynek z odpadającym tynkiem, wybitymi szybami w oknach, zarośnięty gęsto dziką roślinnością i otoczony zardzewiałą i dziurawą siatką. Ten obiekt to dawna przepompownia, która w swoim założeniu tłoczyła wodę z jeziora do nawadniania okolicznych pól należących do PGR. Kiedy PGR zlikwidowano, a działki rozparcelowano, budynek popadł w ruinę i zapomnienie. Chętnych na jego nabycie, którzy proponowali gminie niemałe środki na wykup gruntu i zagospodarowania go komercyjnie lub prywatnie, nie brakowało. Jednak przychylność wójta gminy Włodzimierza Lemana pozwoliła na oddanie go w ręce samych mieszkańców wsi, którzy postanowili go zagospodarować na przystań kajakową dla wszystkich mieszkańców gminy. Środki na zagospodarowanie pustostanu znalazły się w kasie gminy i funduszu programu Wielkopolska Odnowa Wsi, którym zarządza Urząd Marszałkowski w Poznaniu.
Wespół w zespół, czyli sami sobie
Sam kosztorys niezbędnych prac remontowych wyniósł 54 tys. zł, choć jak przyznaje Maria Brykczyńska, radna Gminy Gniezno i od początku bardzo zaangażowana w przywrócenie obiektu lokalnej społeczności, koszt był znacznie wyższy. – To trochę ponad 100 tys. złotych licząc także wkład własny mieszkańców. Zrobiliśmy więcej niż zakładał to projekt – nie kryje radości tuż po oficjalnym oddaniu przystani do użytku, 27 października. Warto dodać, że społeczności sąsiadujących ze sobą wsi Wierzbiczany, Lubochnia, Kalina i osiedla Modrze, są ze sobą bardzo związane i sprawnie rozwiązują zwykłe problemy, które ich na co dzień dotykają, m.in. z pomocą środków zewnętrznych stworzyli własną pracą miejsce rekreacyjne w Lubochni. Podobną metodykę pracy zastosowano przy przeobrażeniu przepompowni, bowiem by zaoszczędzić na wynajęciu specjalistycznych firm budowlanych, mieszkańcy sami regularnie spotykali się w obiekcie i własnymi siłami go remontowali. – Bez nich byśmy tego nie zrealizowali – przyznaje M. Brykczyńska mówiąc o sąsiadach. – Mamy ten budynek, który leży w przepięknym miejscu, kupców na niego było bardzo dużo, ale udało się. Wójt pozostawił to mieszkańcom Lubochni i gminy – uśmiecha się radna, która podobnie jak inni przywdziała na tę okoliczność koszulkę z napisem „Mieszkam w Lubochni”, co tylko podkreśla zaangażowanie mieszkańców do miejsca, w którym przyszło im żyć, a które niektórzy z nich, sami wybrali na miejsce ich życia. W ramach prac nie tylko odmalowano budynek, wymieniono w nim instalacje elektryczne, okna, ale także wykarczowano teren wokół oraz zakupiono osiem kajaków. Sam budynek pełni funkcję magazynu sprzętu pływającego, ale będzie także miejscem imprez integracyjnych i popularyzujących walory turystyczne okolicy. Co ważne, dla mieszkańców gminy możliwość korzystania z przystani i sprzętu wodnego będzie nieodpłatna. Po uroczystym przecięciu wstęgi i uruchomieniu obiektu mieszkańcy i ich goście przy zastawionych stołach obejrzeli film obrazujący ogrom pracy jaki włożono w remont przepompowni na przystań. Był to także moment na wyróżnienie tych, którzy swojego prywatnego czasu w inwestycję włożyli najwięcej. – Była to praca mieszkańców wszystkich tutejszych osiedli – podkreśla Kamil Cegielski, jeden z wyróżnionych pamiątkowym dyplomem. Na pytanie, dlaczego zaangażował się w tak trudny projekt uśmiechnął się tylko i zaprezentował koszulkę z napisem „Mieszkam w Lubochni”, co jest chyba najbardziej bezpośrednim wytłumaczeniem tego wyjątkowego ducha, który każdy wniósł własnymi siłami, umiejętnościami i finansami. Już od sobotniego poranka okolica przystani była pełna ludzi, bowiem odbył się tutaj po raz pierwszy wyścig Lubochnia Adventure Race i był to przedsmak możliwości, jakie nowa przystań oferuje. – Wyścig składał się z trzech dyscyplin – mówi organizator wydarzenia Przemysław Szubert, także mieszkaniec Lubochni. – Pierwszy etap polegał na płynięciu kajakiem 2 km po jeziorze. Następnie startujący przesiadali się na rowery i przez 10 km przemierzali okoliczne lasy. Ostatni etap to bieg na dystansie 5 km. Rozprowadziliśmy zawodników w dwóch kategoriach, bo nie każdy musi być biegły we wszystkich etapach, dopuszczalne były sztafety zmieniające się w dowolnych dyscyplinach – wyjaśnia zasady wyścigu. Na mecie zameldowały się także dzieci, które chętnie wzięły udział w wyścigu. Jak zapowiada P. Szubert, impreza będzie miała swoją kontynuację, planowany jest także bieg dookoła jeziora Wierzbiczany. ALEKSANDER KARWOWSKI