Shadow

Zamknięci w XIX wieku. Gdy zachodzi słońce, kończy się dla nich dzień


Brak prądu i bieżącej wody kojarzy się raczej z jakąś samotnią, gdzieś w szczytach gór. Jak się okazuje, pośrodku cywilizowanego świata jest miejsce, gdzie przez 4 lata bez tych podstawowych narzędzi egzystencji mieszka rodzina. Tym miejscem jest Mielno w gminie Mieleszyn, gdzie z trudnościami mieszkania w majątku starostwa powiatowego mierzy się kilkoro osób.
To kolejna odsłona sytuacji panującej na terenie majątku w Mielnie. Na naszych łamach informowaliśmy w artykule „Dewastacja pałacu w Mielnie? Starostwo milczy, świadkowie mówią” o złym stanie samego pałacu i całego terenu przypałacowego w Mielnie, które są własnością Starostwa Powiatowego w Gnieźnie. Relacjonowaliśmy wówczas słowa świadków, którzy widzieli jak poprzedni najemca obiektu miał wywozić elementy wyposażenia wnętrz pałacu w postaci grzejników i boazerii. Wspomnieliśmy również, że w przypałacowej oficynie mieszka rodzina bez prądu i wody. Po tej publikacji rozdzwoniły się w redakcji telefony od czytelników, w większości byłych podopiecznych dawnego Państwowego Domu Wczasów Dziecięcych (PDWD), który do 2008 roku mieścił się w pałacu, a którzy pamiętają rodzinę mieszkającą na terenie obiektu. Dziś nie mogą uwierzyć, że członkowie zasłużonej dla działalności pałacu rodziny ciągle mieszkają w tak trudnych warunkach. Na prośbę naszych czytelników udałem się do wspomnianej oficyny zobaczyć jak żyje się w cieniu gmachu zabytkowego obiektu bez podstawowych warunków potrzebnych do życia. A jest to wyjątkowo trudne zmaganie się z każdym dniem przypominającym życie na wsi przed wiekami.
Ponad 4 lata bez prądu i wody
Spotykam się z panem Januszem, synem zasłużonego i wieloletniego wychowawcy Floriana Wesołowskiego pracującego w Mielnie od lat 50. XX wieku, którego bardzo ciepło wspominają telefonujący do redakcji jego byli podopieczni. Dawni pracownicy PDWD w Mielnie w związku z wygaszeniem jego powojennej funkcji zostali przeniesieni do nowych lokalizacji. Została tylko jedna rodzina zajmująca malutkie mieszkanie jednej z oficyn. Właśnie w nim swoje wieloletnie zmaganie z życiem bez prądu i wody rozpoczął pan Janusz z rodziną. – Prąd i wodę odłączył nam już nowy najemca obiektu, który wydzierżawił go od starostwa. Do tego czasu żyło się nam tutaj spokojnie – mówi o początkach zarządu nowego najemcy pan Janusz. Przypomnijmy, najemcy który miał zainwestować w obiekt 2 miliony złotych i przywrócić mu dawną świetność. – Obiecywał, że jak będziemy mu pomagać w pracach przy pałacu, to podłączy nam media z powrotem – mówi Janusz Wesołowski. Najemca miał być zbawcą nie tylko dla rodziny Wesołowskich, ale także innych mieszkańców Mielna. Obiecywał pracę, a w dotkniętej bezrobociem gminie Mieleszyn, ta jest na wagę złota. Rodzina zatem wraz z innymi mieszkańcami pomagała przy pracach porządkowych, np. przy sprzątaniu, gospodarowaniu terenami zielonymi czy w robotach wykończeniowych. Po uruchomieniu obiektu mieli dostać w nim pracę. Jak się okazuje, miejscowi pracownicy byli potrzebni tylko do szybkiego uporządkowania obiektu przed wizytą kontrolną ze starostwa. – Po niej współpraca z najemcą ustała – mówi pan Janusz. – Nie byliśmy już potrzebni – dodaje. Dziś obiecującego „złote góry” najemcy już nie ma, ale pozostali mieszkańcy ze swoimi problemami.
Aktualnie nie ma już energetycznej linii kablowej łączącej pałac z zamieszkaną oficyną. Niezagospodarowany przez lata park zaczął ulegać degradacji. Jedno z kilku samoistnie przewracających się drzew zerwało linię grzebiąc możliwość ponownego podłączenia zasilania. Jak mówią mieszkańcy, przewracające się drzewa to duży problem, bo upadają na wewnętrzne drogi wokół pałacu, a bez specjalistycznych narzędzi trudno jest usunąć kilkusetletnie drzewo. Jedno z takich powalonych drzew nie pozwoliło przed kilku laty na dojazd do oficyny karetki pogotowia, gdy zaszła taka potrzeba. Na szczęście nie doszło wówczas do tragedii. Do tej pory, wszelkie prace porządkowe wokół pałacu wykonuje pan Janusz, z własnej woli. Jak mówi, nie może dopuścić do całkowitej dewastacji miejsca, w którym się wychował. W związku z tym, sam uprząta teren, zabezpiecza notorycznie niszczone bramy, czy sukcesywnie usuwa powalone drzewa.
Zimą noc zaczyna się po godzinie 15
– Dzień dla nas kończy się wraz z zachodem słońca – mówi pan Janusz. – Palimy świeczki, znicze, a jest to szczególnie męczące dla naszego 6-letniego syna. Wieczorem syn nie może oglądać bajek w telewizji, za to zapalamy wkłady do zniczy – pokazuje woskowe zapasy „światła” na kilka najbliższych dni pani Kinga. – Wyobraża pan sobie, żeby w XXI wieku dziecko nie mogło oglądać bajek? – mówi zasmucony pan Janusz. To kolejny punkt do tragedii tej rodziny, czyli wykluczenie społeczne syna w przedszkolu. Innym dzieciom nie mieści się po prostu w głowie, że gdzieś na świecie nie ma w domu prądu, a nie jest to odległy step azjatycki widziany w telewizji tylko sąsiedni dom.
Ogromnym wyzwaniem jest także znalezienie źródła wody dla rodziny. Po odłączeniu jej przez byłego najemcę przez te wszystkie lata pan Janusz udaje się po nią do ludzi dobrej woli. – Co drugi dzień jeżdżę wózkiem z baniakami po 100 litów wody, bez względu na pogodę. Pranie musimy robić ręcznie w aluminiowej miednicy, jak babki przed wiekami. Do spłukiwania wody w toalecie używamy deszczówki zbieranej do wanny na podwórku – pokazuje pełen pośniegowej wody „rezerwuar” pan Janusz. Widok codziennych zmagań rodziny z prozaicznymi, domowymi czynnościami jest przytłaczający. Pani Kinga jest schorowana – przebywa na rencie, pan Janusz ima się różnych zajęć, obecnie znalazł pracę i czeka za umową. W domu mimo bardzo skromnych warunków panuje porządek, a w pokoju dzięki piecowi jest ciepło. Niestety, reszta pokojów z braku źródeł ciepła nie nadaje się do zamieszkiwania zimą. Państwo Wesołowscy oczekują obecnie na lokal zastępczy, który mają uzyskać decyzją sądu, jednak gmina Mieleszyn takim nie dysponuje. Pomocnej dłoni w tej sytuacji nie wykazuje właściciel obiektu, w którym rodzina mieszka, czyli Starostwo Powiatowe. – W odniesieniu do poruszanej kwestii osób mieszkających w budynku stanowiącym część zespołu pałacowego pragnę przypomnieć, że wyrokiem Sądu Rejonowego w Gnieźnie z dnia 26 lipca 2010 roku, osoby te zostały zobowiązane do opuszczenia zajmowanego lokalu. Lokal socjalny, zgodnie z decyzją sądu winna wskazać Gmina Mieleszyn – informuje Marcin Makohoński, dyrektor Wydziału Kultury, Sportu, Turystyki i Promocji starostwa.
Jak mówi pan Janusz rodzina nie oczekuje wiele, praktycznie nie rości sobie żadnych przywilejów. Potrzebują tylko prądu i wody, lokal może być do remontu jak mówi pan Janusz, wyremontuje go sam z pomocą przyjaciół w miarę skromnych możliwości. Los rodziny związany jest z losem całego kompleksu pałacowego, w którym mieszkają. Co się stanie z rodziną, gdy starostwo zechce ponownie sprzedać obiekt? Czy ktoś kupi go z zamieszkującą oficynę ludźmi? Być może tymczasowe rozwiązanie problemu rodziny jest łatwiejsze niż się wydaje. – Jest na terenie obiektu druga oficyna – pokazuje przeciwległy budynek gospodarz. Tam media są podłączone, bo mieszkanie w tym miejscu szykował sobie były najemca. Wyremontowałbym je sam w miarę możliwości. By rozwiązać kwestie rozliczeń za media całego obiektu, można by zamontować urządzenia opłacane i uruchamiane zasilaniem na kupowaną kartę. Przynajmniej do czasu wyjaśnienia przyszłości pałacu moglibyśmy tam zamieszkać. Nie mamy żadnych wymagań, liczymy tylko na zrozumienie naszej ciężkiej sytuacji i minimalną pomoc w znalezieniu lokalu lub podłączenia mediów do obecnego domu. Resztę zrobimy sami we własnym zakresie ile sił i środków nam wystarczy – mówi pan Janusz, który szykuje się do kolejnego kursu do wsi po wodę. Gdy opuszczam dawny, monumentalny pałac w Mielnie, w którym kwitło życie cały rok, zapada zmierzch. W oknach domów we wsi rozbłyska charakterystyczna łuna z telewizorów, a w oknach państwa Wesołowskich ledwo widoczne światło świec. Dla nich kończy się dzień, a od rana zacznie się kolejny tydzień zmagania z codziennością w tej małej enklawie XIX wieku w nowoczesnym świecie.
ALEKSANDER KARWOWSKI