Dwudziestego lipca przez całą Polskę przetoczyła się fala społecznych protestów, sprzeciwiających się założeniom uchwały Sejmu RP o Sądzie Najwyższym. Obywatele domagający się niezależności sądownictwa spotkali się również w Gnieźnie, gdzie w ramach akcji „Łańcuch Światła” przeszli pod gmach Sądu Rejonowego.
Wydarzenia, które miały miejsce w Sejmie 20 lipca, kiedy głosami posłów Prawa i Sprawiedliwości przyjęto uchwałę o zmianach w Sądzie Najwyższym wywołały masowe, ogólnopolskie protesty. Jak mówi parlamentarna opozycja, ustawa łamie Konstytucję RP, upartyjnia SN i jest kolejnym elementem znoszącym realny trójpodział władzy w Polsce. W związku z przyjęciem uchwały, opozycja wraz z częścią społeczeństwa zaapelowały do prezydenta Andrzeja Dudy, aby nie podpisał ustaw dotyczących zmian w sądownictwie, zarówno w ustawie o sądach powszechnych jak i Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. Natychmiast w całej Polsce doszło do organizowanych spontanicznie manifestacji, które w przypadku planowanych zmian w sądownictwie, przyjęły symbol światła. Także w Gnieźnie kilkaset osób zgromadziło się na rynku przy fontannie. Tuż przed godziną 20.45 w stronę centralnego placu miasta zmierzali protestujący ze świecami, lampkami oraz kartkami, których treść wzywała prezydenta Andrzeja Dudę do weta i ochrony wymiaru sprawiedliwości. Niedowierzanie, przygnębienie, a także złość, przewijała się w głośnych dyskusjach między zebranymi. W rękach przybyłych osób krzyżowały się ze sobą Konstytucja RP i flagi Polski. Oprócz gnieźnian dołączających do protestu spontanicznie, np. spacerowiczów, silną grupę stanowili internauci, którzy o proteście dowiedzieli się z portali społecznościowych. Kwadrans przed godziną 21 część rynku rozbłysła światłem. Także aktorzy, którzy w ramach Gnieźnieńskich Spotkań Teatralnych, właśnie w tym czasie na rynku mieli prezentować swoje przedstawienie, uszanowali protestujących i przesunęli początek spektaklu, by ci mogli manifestować w ciszy.
O godzinie 21 rozświetlony i bardzo cichy pochód, bardziej przypominający żałobę, choć jak mówili sami protestujący – niosący nadzieję, wyruszył z rynku ulicą Tumską w kierunku Franciszkańskiej i dalej przed gmach Sądu Rejonowego. W tym czasie do manifestujących dołączały kolejne osoby i już przed sądem spotkał się spory tłum, skutecznie zapełniając całą okolicę. Gnieźnianie zaczęli na schodach przed głównym wejściem zostawiać lampki, świece i miniaturowe flagi Polski, jako symbole obrony sądownictwa. – Trzeba wychodzić i protestować, nie możemy pozwolić na to, co dzieje się w naszym państwie, choć liczymy na potrójne weto prezydenta – mówi Artur Kuczma, szef gnieźnieńskiej Nowoczesnej i asystent posłanki Pauliny Hennig-Kloski. – Nie możemy biernie się przypatrywać, bo jeśli nic nie zrobimy, to władza o zapędach dyktatury będzie mogła robić z nami co będzie chciała. Wtedy nie będzie już niezawisłych sędziów, sądów, wyroki będą mogły być ustalane politycznie – mówił o motywach wzięcia udziału w manifestacji. Liczbę manifestujących trudno określić, ale z dużym prawdopodobieństwem oscylowała ona wokół 250 osób, a trzeba dodać, że pierwsze propozycje wspólnej manifestacji, pojawiły się w internecie ledwie późnym popołudniem. Wiele osób, co przyznawało, nie miało pojęcia o zbiórce na rynku i dołączali do pochodu, będąc w trakcie wypełniania swoich codziennych obowiązków. Przed Sądem Rejonowym zgromadzeni odśpiewali hymn Polski, skandowali także: „wolne sądy” i „konstytucja”. Wydarzenia w Sejmie kazały wyjść z domu i zamanifestować, zarówno osobom starszym, jak i młodzieży, ale także całym rodzinom z dziećmi. – To znakomite, że tak dużo osób przyszło. Ledwie kilka dni temu, podczas pierwszej próby protestu, o którym informacja nie była nikomu przekazywana, byliśmy tylko we dwójkę i staliśmy przed biurem senatora PiS, ale jednocześnie to się pokrywało z koncertem, ludzie nie byli za bardzo zorientowani, czy podejść do nas czy nie – mówi zadowolony z frekwencji, ale jednocześnie wyraźnie zatroskany Grzegorz Kamiński, który jaki pierwszy wezwał internautów do spotkania na rynku. – Inicjatywa jest dzisiejsza, bardzo gorąca. Sam nie spodziewałem się, że wieczorem tutaj się z kimś spotkam – przyznaje. Wyraźnie dało się słyszeć wśród zebranych, że ta licząca kilkaset osób grupa gnieźnian, po tym gdy przełamała się i wyszła manifestować, zobaczyła swoją siłę – będzie już teraz cyklicznie brać udział w tego typu wydarzeniach. Wśród zebranych, gnieźnianie odnajdywali sąsiadów, rodziny i znajomych, ale poznawali także nieznanych sobie współmieszkańców. – Ludzi na kolejnych wydarzeniach na pewno będzie więcej. Trzeba utrzymać kontakt, który przez media społecznościowe się rozpoczął. Pokażemy innym zdjęcia z manifestacji, zachęcimy, będziemy się cieszyć wzajemną aktywnością. Nie wiem czy tak jest, ale jesteśmy znani z obaw i takiej niechęci do wychylania się. Coś się ruszyło i to jest bardzo pozytywne – zauważa G. Kamiński. Po trwającej kilkadziesiąt minut manifestacji, wąski fragment ulicy Franciszkańskiej pustoszał dość opieszale, ludzie witali się ze sobą, przedstawiali i rozmawiali. Choć akcja miała dwojaki charakter, bo potępiała wprowadzane zmiany w prawie i jednocześnie apelowała do prezydenta o trzykrotne wetowanie ustaw, to jednak w tej drugiej sprawie głosy były podzielone i większość przybyłych przed sąd gnieźnian wątpiła, że Andrzej Duda nie podpisze tych ustaw.
ALEKSANDER KARWOWSKI